aaa4
Nowicjusz
Dołączył: 09 Mar 2018 Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:28, 26 Mar 2018 Temat postu: lipa |
|
|
Jakby poczuwszy na sobie moj wzrok, otworzyla oczy i spojrzala na mnie. Posiadala niezwykla zdolnosc przybierania nieruchomego, kompletnie obojetnego wyrazu twarzy, ale pod ta rezerwa, pod ta chlodna beznamietnoscia wyczuwalem ogromna wrazliwosc i bezbronnosc. Moze dlatego, ze chcialem wyczuwac, ale mialem dziwne przeswiadczenie, ze to nie bylo jedyna przyczyna. Nadal bez slowa, nadal z tym samym wyrazem twarzy, czy raczej twarza bez wyrazu, uniosla sie nieco w gore, przeskoczyla niezdarnie w swym kokonie z grubych pledow ku mnie i usiadla tuz obok. Ja, istne wcielenie dobrotliwego wujaszka, otoczylem reka jej ramiona, ale nie dane mi bylo trwac w tej pozycji, bo juz w nastepnej chwili ujela mnie za przegub dloni i powoli, niespiesznie, zdjela moja reke ze swych ramion, przeniosla ja ponad glowa i odsunela od siebie. Zeby udowodnic, ze lekarze to istoty nadludzkie, i pacjenci, ktorzy przeciez tak naprawde nie bardzo odpowiadaja za swe czyny, nie sa w stanie ich obrazic, usmiechnalem sie do niej. Odpowiedziala mi usmiechem i wtedy ze zdumieniem, ktore nie znalazlo odbicia na mojej twarzy, stwierdzilem, ze jej oczy wezbraly lzami. Chyba uswiadomila sobie obecnosc tych lez i chciala je ukryc, bo nagle zarzucila nogi na krzeslo, przysunela sie do mnie i powrocila do blizszego badania gorsu mej koszuli, tyle ze tym razem obejmujac mnie wpol. Z punktu widzenia swobody ruchow rownie dobrze moglbym zostac zakuty w kajdanki. Zreszta o to wlasnie bez watpienia jej chodzilo. Tego, ze nie zywi wobec mnie zadnych wrogich zamiarow, bylem pewien; rownie pewien jak tego, ze postanowila za wszelka cene nie stracic mnie z oczu, a to w najpewniejszy, jaki znala, sposob osiagniecia tego celu. Nie umialem odgadnac, ile to musialo kosztowac te dumna samotniczke; a problem dlaczego to w ogole robila, juz zupelnie przekraczal mozliwosci mojej wyobrazni.
Siedzialem na tej kanapie i probowalem poukladac jakos to wszystko w kompletnie juz teraz zamroczonej glowie, ale co bylo do przewidzenia, nie posunalem sie w swych rozwazaniach ani o krok. Poza tym moje pelne piasku oczy hipnotyzowalo zachowanie szkockiej w butelce na stojaku z kutego zelaza, ktora w rytm regularnych przechylow "Rozy Poranka" miarowo jak metronom wspinala sie to na jedna, to na druga scianke butelki. Jedno z drugim i powiedzialem:
-Mary droga...
-Tak? - Nie podniosla glowy, zeby na mnie spojrzec, i nie musiala mowic, dlaczego. Okolice mojego czwartego guzika u koszuli wyraznie nasiakaly wilgocia.
-Nie chcialbym pani ruszac z miejsca, ale pora na moj naparsteczek przed snem.
-Whisky?
-O, dwa serca, co w jeden bija takt!
-Nie. - Objela mnie mocniej.
-Nie?
-Nienawidze zapachu whisky.
-Chwala Bogu - mruknalem sotto voce - ze nie jestes moja slubna.
-Co pan powiedzial?
-Powiedzialem: "oczywiscie, Mary droga".
Po uplywie pieciu minut uswiadomilem sobie, ze moj umysl
Post został pochwalony 0 razy |
|